Coraz częściej natykam się na artykuły "profesjonalnych biegaczy", którzy wypowiadają się w stosunku do bieżni w sposób jednoznacznie zniechęcający. Teksty na zasadzie "rusz tyłek i przestań udawać, że biegasz" albo "bieżnie są dla kobiet, prawdziwi mężczyźni wyciskają na maszynach" są na porządku dziennym.
Czy bieżnie rzeczywiście muszą nam się kojarzyć z gorszą wersją treningu?
Fakt! Podczas biegu na klimatyzowanej siłowni po bieżni, która amortyzuje siłę uderzeń naszych kroków, dmucha nam w twarz przyjemnym chłodkiem i dodatkowo wylicza nam wszystkie możliwe parametry, czujemy się dużo lepiej niż podczas deszczu, upału czy śnieżycy...
Ale bieżnia ma coś w sobie!
1. Pierwszym dostrzegalnym atutem jest to, że na bieżni uczymy się nabierać równomiernego tempa. Ustawiając szybkość nie możemy oszukiwać naszych nóg! Chyba, że chcemy wylądować twarzą na ziemi...
2. "Jeszcze 5 min" - ile razy powtarzamy to sobie stojąc i widząc przed twarzą upływające minuty? Dla porównania kiedy wychodzę biegać po ulicy zwykle mam wrażenie, że biegnę już godzinę, a okazuje się, że minęło mierne 10 min...
3. "Gdzie by tu pobiec..." nigdy więcej takich problemów!
4. "Facet obok mnie biegnie szybciej... może podkręcę tempo?"
5. Bieg pod górkę. W mieście bardzo trudno znaleźć takie warunki.
Wszystko ma swoje dobre i złe strony. Jestem fanką biegów "ulicznych", ale lubię czasem wpaść na siłownię, żeby dać z siebie 100% na bieżni. Nie możemy się ograniczać.
Tak długo jak biegniesz oddalasz się od tych, którzy cały czas grzeją tyłki na kanapie. Żaden wysiłek nie jest dla leniwych tak długo, jak wyciskasz z siebie wszystko co możesz. Więc rusz się :)
Biegam, wiec jestem
Marta
Tempo. Tępy może być nóż. Oprócz tego popieram! :D
OdpowiedzUsuńWielkie dzięki za zwrócenie uwagi ;)
Usuń